POBUDKA
Brakuje mi tej lekkości słowa
Którym przy tobie mogłam operować
Brakuje mi uśmiechu szczerego
I spojrzenia śmiałego
Zwykłych minut i godzin
W których byliśmy pewni jutra
Teraz wszystkie myśli
Tworzą sumę strachu
Lęku wyrytą w sercu
w czarną gwiazdę
pięcioramienną
Codziennie
pamiętam
Twoje ręce w kieszeniach
Włoski na dłoniach
którym się przyglądałam
Nieświadoma
Jak bym chciała
Na zapas
Nasycić oczy
Nim nasze chwile
Zapadną w sen zimowy
A kiedy śpimy tak mocno
Osobno
Letnią porą
Jak pyłki drzew
Bezradnie lewitując
Nad ziemią
Wszystkie wody świata
Te bliskie i spokojne
Dalekie i wzburzone nas wołają
Ptaki na drzewach
Budzą tak mocno ćwierkając
Płomienie ogniska spalają się
Dla nas
Drwa trzaskają
A one jak
Powykręcane nocą rogi
Co na wieczność
Nasze dusze ze sobą usypiają
Może szumiące drzewa obudzić nas
zdołają…
Kiedy się czuje pociąg fizyczny, nieczystą namiętność fizycznych kształtów, to nie jest miłość. Miłość jest pożądaniem czyjejś duszy. Stanisław Dygat
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.