pod biegunem
bezpiecznieję w niebieskiej muślinowej
sukience stopy zanurzam w wodzie
przestającej wzbierać
dystans z pozoru koi wygładza skórę dłoni
ale wyświetla także kadry doświadczenia
(z precyzją co do piksela)
w walce czułam skalę jako wielkość wroga
teraz ją postrzegam jak to co uniosłam
nadrana drażnią umysł abym układała
ziarna traumy w mandale witające oddech
(niestety białe noce nie są wolne od
wschodów
nawet tu pod biegunem)
tak będę znowu spędzać cały dzień na łodzi
pode mną groźny nieboskłon nade mną dno
głębi
zapatrzę się w gór cisze w odległość w
delfiny
być może nierozważnie przypływ znów
pominę
nie martw się
zdołam spłynąć do przystani jak wczoraj
zmarszczka trzeciego oka wciąż
nieopalona
(czy jest coś po tym wszystkim przez co
mogę zginąć?)
ganisz mnie za samotność
z lękiem można się zapaść tylko we własne
pytania kleszcze bez znieczuleń
przed katem stałam naga
bezbronna
opuszczona
zasłaniałam dzieci
nawet bóg uciekł
nie mógł na to patrzeć
w cywilizowanym kraju
w dwudziestym pierwszym wieku
(gdzie Wtedy byłaś mamo...)
nie znam innego stanu
ja Jestem Samotnią
ewolucyjna mutacja
warunek by przetrwać
bezpiecznieję w niebieskiej
sukience po swojemu
stopy zanurzam we krwi
przestającej wzbierać
Komentarze (32)
Ciekawa refleksja:)
Ładna myśl
"tak będę znowu spędzać cały dzień na łodzi
pode mną groźny nieboskłon nade mną dno głębi
zapatrzę się w gór cisze w odległość w delfiny "
miałam okazję przeżyć tą chwilę pływając po morzu
Śródziemnym...
Pogodnego weekendu:)