POD ZŁOTĄ PALMĄ
O zmierzchu pod złotą palmą
na fale patrzyłem ostatnie,
w zamorską ucieczkę słońca,
na żagiel niknący wiatru.
Zdmuchnął pianę szaro–żółtą
z powieki: obnażył milczenie...
Pognała naprzeciw innego
w lok srebrny wtulając rzęsę.
On twarz jej oddawał całą,
szczodrze rozświetlał całun morza,
by cieniem, otarłszy o brzeg cichy
rozmyty zemdleć, jak ona.
Podniosłem do ręki płaski kamyk
tułactwo odysowe, spod stopy,
jakby udręki kipieli haracz:
twarde wnętrze tęsknoty.
W sercu kamiennym uwięziony
śpiew fali, gdy ucho przyłożyć...
Wszystko to w duszy wyszeptałem
pod złotą palmą księżycowi.
Komentarze (18)
Wiersz pachnący melancholią. Jak zawsze z polotem.
Melancholijnie, piękną, metaforyczną liryką wyrażona
tęsknota i samotność... Z wielką wrażliwością napisany
wiersz. Pozdrawiam.
Świetne metafory,wiersz na bardzo wysokim poziomie...
pozdrawiam :)