Podniebni
Wieczorów mi żal porośniętych chwastem,
okien, przez które mówiłam, że kocham,
byłeś moim snem, bliski podniebieniom,
teraz to już wiem, jak smakuje ciastko.
Rozkochałeś mnie w sobie,
rozkochałeś na zawsze,
rozpaliłeś ogień,
bez ciebie nie zasnę.
Póki życie trwa, póki wschodzi słońce,
podkładajmy drwa, niech ognisko płonie!
Nie ugasi deszcz - żaru naszych oczu,
nie zabierze wiatr gorących oddechów.
Rozkochałeś mnie w sobie,
rozkochałeś i płonę,
jesteś winowajcą,
zaprószyłeś ogień!
Dłonie znajdą się, spojrzenia spotkają
w ciemności, czy mgle zatęsknią widzenia
i nieważne gdzie, w tłumie, czy
przestrzeniach
miłość w każdym z nas, miłość się
zadrzewia.
Zakochani w sobie,
zakochani na zawsze,
podtrzymują ogień,
bez siebie nie zasną...
Podniebni są razem.
Komentarze (51)
Pomyślę krzemaniu - dziękuję za uwagi - na razie w tej
wersji zostaje - wiersz jest cieplutki i nie
wykluczone, że coś tam zmienię, tymczasem - wydaje mi
się sensownie tak jak jest :) Pozdrawiam.
dziękuję abandon - słusznie uwagi, poprawiłam :)
Ciekawie wyśpiewana miłość.
Ten wers
"byłeś moim snem, bliski podniebieniom," jakoś do mnie
nie dociera
Może miało być
"byłeś moim snem, bliski podniebieniu," ( w związku z
tym ciastkiem") a może
"byłes moim snem, marzeniem podniebnym"? Możliwe, że
to jedynie mój problem z odbiorem.
W ostatniej strofie przeczytało mi się
"Zakochani w sobie,
kochają na zawsze,", ale to nie moja piosenka. Miłego
wieczoru:)
Zawsze to ON jest winowajcą, no ładnie :)
okien(,) przez które() mówiłam(,) że kocham,
w III podkładajmy*
Pozdrawiam :)
z przyjemnością przeczytałem pozdrawiam
Już śpiewam i płaczę.