Z podróży do Indii
Z podróży służbowej do Indii,
Pozostało mi wiele wspomnień.
Chcę teraz przypomnieć kilka,
Mających związek z ubóstwem.
Do miasta Durg w środku Indii,
Udałem się pociągiem z Kalkuty.
Sam pobyt na dworcu kolejowym,
Przyprawić mógł o zawrót głowy.
Kiedy zająłem miejsce w wagonie,
Nawet ślepiec wyczułby to łatwo,
Że okna w przedziale mają kraty,
Co nie jest przyjęte w Europie.
Wkrótce moja ludzka wrażliwość
Była wystawiona na ciężką próbę.
Z nosem wetkniętym w otwór kraty,
Dziecko błagało mnie o bakszysz.
Bez namysłu dałem czekoladę całą
Do tego dziecka jak jakieś sępy,
Z peronu inne dzieci podbiegły.
Ten dar z jego rąk siłą wydarły.
Pociąg ruszał i opuszczał peron.
Dzieci były czekoladą po babrane.
Jakiś dozorca z bambusowym kijem,
Podbiegł do nich aby je rozgonić.
Równie dobrze dla naszej wygody,
Mogliśmy udać się tam samolotem,
Ale z lotniska w mieście Ranczi
Do huty Bhilai było także daleko.
Podróż pociągiem tę zaletę miała,
Że mogłeś obserwować krajobrazy.
Raz widać było domy, pola ryżowe.
Innym razem góry i gęstą dżunglę.
Z pociągu mogłeś widzieć ludzi.
Kobiety w codziennym ich mozole,
Dzbany z wodą nosiły na głowach,
Pochylały się nad źdźbłami ryżu.
Naszymi opiekunami w tej podróży,
Byli dwaj młodzi wiekiem Hindusi.
Pierwszy drażnił mnie - żuł betel,
Drugi miał nadzór nad aprowizacją.
W pociągu nie było w ogóle baru.
W Indiach to problem marginalny.
Zamówiony telegraficznie posiłek,
Mogłeś zjeść na następnej stacji.
W takt jadącego po szynach pociągu,
Mijając co krok miasteczka i wioski
Jeden z tych Hindusów zapytał mnie
Kto jest najmądrzejszy na świecie.
Odparłem, że według mnie Amerykanie.
Uśmiechnął się do mnie z przekąsem.
Przyjacielu z Polski nie masz racji.
Najmądrzejsi na tym globie są Żydzi.
Dotarliśmy wtedy już do Dżamszedpur,
Gdzie duże zakłady ma koncern Tatta,
Na zewnątrz chyba było prawie ciemno.
Zmrok w Indiach zapadał dość wcześnie.
Przebyliśmy trasę 1000 kilometrów
Zanim dotarliśmy do miasta Durg.
W oddali widać było wielkie piece,
Hindusom wybudowali hutę Rosjanie.
Zatrzymaliśmy w obszernym hotelu
Oprócz nas nikt w nim nie gościł.
Uwagę przyciągały gazetki ścienne,
Na których widniał sierp z młotem.
Hindusi za pomoc byli im wdzięczni.
Huta była jedną z większych w Azji.
Z Polską utrzymywali także kontakty.
Dziś handel Polski z Indiami kuleje.
Bagaż do pokoju wniósł mi chłopiec.
Kiedy weszliśmy na pokoju werandę,
Poprosił prawie błagalnym głosem,
Aby zrobić mu chociaż jedną fotkę.
Ta prośba jego do łez mnie poruszyła
I otworzyła oczy na życie w Indiach,
W Europie nie było wówczas dziecka,
Któremu rodzic nie zrobiłby zdjęcia.
Z podróży do Indii nasuwa się wniosek,
Gdzie żyją dziesiątki milionów ludzi,
Ich wymagania są rzeczywiście skromne.
W przypadku chłopca zbliżone do zera.
Komentarze (16)
bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam :)))))))