Pogrzeb liścia
Z dna szuflady...
Spadł burobrązowy liść
Po prostu...
Zleciał bez tłumu oklasków
Nie było fanfar ani wrzasków
Wierzba nawet łezki nie uroniła
I różami nie zarosła mogiła
Wiatr nie zawiał porywiście
Nie kosząc deszczu
Co nie padał rzęsiście
Na ten pogrzeb liścia przedwczesny
Nie przybył żaden kordon bolesny
Inne prawdziwych przyjaciół zgrywały...
A teraz mróz dla nich- zbyt mały!
Może to wszystko zbyteczne...
Twierdzę, że jednak dla ludzi konieczne!
Komentarze (1)
Bardzo ładnie napisane.
Ile takich liści-nie liści umiera jak w twoim
wierszu...?