Pole
Słońce spływa złotem na pola połać
płodną
Ziemi ni pięści nie ujrzysz, cała zalana
żytem
Wiatr kłosy całuje, szepcze modlitwę
skromną
By ziemia karmiła, a deszcz napełniał
życiem.
Pytanie. Czyż ten, co zakradł się potajemnie, Słodyczą zwabiony, do rajskiego ogrodu. Stąpać może znów po ziemi pewnie? Zapomnieć tęsknoty uczucia głodu? Szczęście sycić śmiechem brzmiącym? Smutek zraszać łzami cichymi? Odnaleźć sens w uczuciu gasnącym? Rozpalić myśli nadziejami zgasłymi?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.