Pomniki
Ze swojej wysokiej kolumny
zasmucił się król Zygmunt wielce
i zjechał z niej wprost w kurz ulic,
ściskając w ręce szabelkę.
Kiedy przechodził obok Stasia,
przywołał go gestem z cokołu,
i obaj Małego Powstańca
wzywają — Rozpylacz, pozwól.
Z Łazienek zgarnęli Szopena,
choć trzymał się mocno swej wierzby,
wraz woła za nimi Syrenka,
skromnie zakrywając wdzięki.
Dziwuje się cała Warszawa,
dziwuje towarzysz Jarosław
— ty brata w miejsce nas nastawiaj —
krzyczą pomniki... z uchodźstwa.
Komentarze (9)
Ciekawie i ironicznie o ojczyźnie, pozdrawiam :)
Nietuzinkowy, pomysłowo napisany wiersz.
Serdeczności ślę :)
Wymowna historyjka o zbuntowanych pomnikach.
Pozdrawiam:)
Jeszcze moment, jeszcze chwila
i jego pomników będzie aż tyla,
że naród wreszcie ze snu się obudzi,
wszystkie braciszkowi zwróci
a on, jak już Ojczyznę zbawi,
pomniki bliźniaków nam postawi.
Piękny wiersz. Pozdrawiam:)
Trafione w sedno :) Pozdrawiam serdecznie +++
Cudo na czasie kto nie szanuje uczuć innych niech nie
liczy na szacunek
Pozdrawiam
muszę przyznać, że napisane świetnie
Jest w głęboka myśl polityczna. Lech powinien być jak
najbliżej Pałacu Namiestnikowskiego, żeby przypadkiem
namiestnik nie poczuł się prezydentem. A inne pomniki?
Niech już sobie stoją, tam gdzie je postawiono.
Wnet będzie stał jedyny,
na cokołach wciąż drwiny!
Pozdrawiam Czarku z rozmysłem wiersz.