Poniedziałek
w sobotę myślałem, że jesteś z kamienia
tak byłem pewien, że tańcem, beztroską
dzień wypełniłem, wciąż gasząc
pragnienia
spijałem wino pod opieką boską
i nigdy, przenigdy, nie chciałem nic
zmieniać
dziś jest niedziela i jestem w świątyni
ten ksiądz coś mówi o piasku ulotnym
słuchać już nie chcę, lecz właśnie w tej
chwili
dotykam ławki w miejscu samotnym
a ona się kruszy pod palcami moimi
jestem już w domu, już północ dochodzi
chce gdzieś uciekać, lecz nie mam
pewności
że to coś pomoże, że uniknę trwogi
więc płaczę nad tobą i otrzepuję z miłości
swój płaszcz zimowy tak bardzo mi drogi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.