Posłaniec
Szal zimnej mgły otula szyję,
na plecach z deszczu peleryna.
Oblepione błotem kalosze
w dal utkwione chmurne spojrzenie.
Ciągle dąży za mną cierpliwie
rytmu kroków w marszu nie zmienia.
Spoglądam przez ramię za siebie.
jest blisko, prawie dogoniła.
W bezwzględności zimna i twarda,
posłaniec Tej co wszystkich zrówna.
Poznaję w błysku zrozumienia,
że to jesień mojego trwania.
I kiedy nadejdzie zima istnienia,
a oddech zastygnie na ustach
rozpłyną się myśli na wietrze
w doczesnej historii przeminę.
Uroborosa spotkawszy w chwili
przekraczania bramy niebytu,
jednością się stanę bezczasu
w wirze wtórnego odrodzenia.
Argo.
Komentarze (1)
Jesień życia nie musi być zła,
jakość wielce od nas zależy,
choć Biała Pani na nerwach gra,
wcześniej czy później nas odwiedzi.
Fajny, niby o porach roku, dla mnie zbyt smutny
wiersz. Serdecznie pozdrawiam życząc miłego wieczoru
:)