Posłuchaj wiatru....
Pragnienie miłości
Jak zerwany listek
Pada w zamglone
Otchłanie sadu
Uczucie szczere
Zniszczone przez czas
W gęstwinie traw
Promyk go nie znajdzie
Ostatkiem sił
Wygina się nerwowo
Próbuje wychylić
Pomarszczone czoło.
Już nawet słonko
Swym sercem złotym
Przyspiesza krążenie
By stanąć w pionie
Lecz to na próżno
Bo ziemia stęskniona
Pożarła już dawno
Zrodzone owoce
Niebo pobladło
W ostatniej rozpaczy
Oczyma chmurki
Wylewa swe łzy
Burze, pioruny,
Złość kłębi się wokół
Zamraża wzrokiem
By znieczulić ból
Zabija wszystko
Co znajdzie na drodze
Ukara ziemię
Odzyska honor.
Ach, czy to godzi
By jeden listek
Wart więcej był
Niż natura cała?
Iskierka współczucia
Westchnęła w oddali
Odbite światło wraca
Ze zdwojoną mocą
Nadzieja srebrzysta
Błyszczy pośród gwiazd
Swym ciepłem zatapia
I koi smutki.
Nagle w zamętach
Spływającej strugi
Niby beztrosko
Kiełek się pojawia
Choć mały jeszcze
Silny niczym drzewo
Pnie się wysoko
Rozpościera swe ciało
Jest piękny!
Miliony pączków kwiecia
Radości, marzenia,
Życie nowe wstaje
Czy to możliwe
By uśpiony listek
Stał się potężny
Jak miłość najszczersza?
Serce nie sługa
W swoim rytmie bije
Lecz czasem by je zrozumieć
Trzeba nadstawić ucha
.... i słuchać :)
dla Syli, której nigdy nie zapomnę.... może kiedyś mnie zrozumie....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.