Powódź
mój pierwszy sonet
Woda dokoła, lądu nie widać, krzyk.
Ogromne fale, ze złowieszczym wdziękiem
Wciąż powracają, nasycają lękiem.
Tylko wody rozgniewanej słychać ryk.
Śmierć wśród fal szumu ostrożnie się
skrada
Nikt przed dotykiem jej się nie obroni
Mimo że życia blask wciąż ludzi chroni
Wkrótce fal siła ostatni cios zada.
Próby ratunku na nic się nie zdadzą
Ludzie to wiedzą, lecz nadzieję mają
Na wirtuoza śmierci odegnanie.
Fale mordercze zaraz ludzi zgładzą
Oni życia swego śmierci nie oddają
Czas poświęcają na żywych żegnanie.
Komentarze (6)
ciekawy pełen wyobraźni sonet
pozdrawiam
Całkiem udany sonet.
Gratuluję.
Ładny sonet z wplecionymi smutnymi obrazkami żywiołu!
Pozdrawiam:-)
Ladnie, po skorzystaniu z sugestii Ann, Twoj sonet
jeszcze zyska:)
Pozdrawiam:)
przeżyłam kiedyś powódź w okolicy Sandomierza,żywioł
nad żywioły, pozdrawiam serdecznie
Warto popracować nad rymami, postarać się, by nie
rymowały się czasowniki z czasownikami, rzeczowniki z
rzeczownikami itd bo to tzw rymy
częstochowskie-gramatyczne, gdy się ich pozbędziesz,
wiersz tylko zyska.
Pozdrawiam:)