Pragnienia
Białe atłasy i pachnące bzy,
chcę na śniadanie rankiem.
Do tego jeszcze skowronka śpiew,
gdzieś nad różanym gankiem.
Potem na deser z nad Morza Czarnego,
skrawek ciepłego słonka,
szum oceanu, śpiew fal na morzu,
i szept cichego dzwonka.
Na obiad proszę trzy mercedeski,
takie pachnące, rózowe,
do tego uśmiech Twój osobisty,
i cztery gwiazdki majowe.
Potem pod wieczór, gdy słonko zgaśnie,
chcę wrzosu leśnego,
a gdy już całkiem świat nam zagaśnie,
proszę o ptaka pięknego.
Gdy gwiazdy niebo nam przyozdobią,
chcę porozmawiać z księżycem,
to na kolację, więc nie odmawiaj,
resztę już dopożyczę.
Z marzeń moich pożyczę radość,
ze snów to co wyśnie,
więcej już nie chcę i tak za dużo,
Ciebie sobie przyśnię.
Komentarze (1)
Piękne pragnienia i jak na debiut ładnie opisane,
szkoda, że wiersz niedoceniony.