pragnienie
Aniele śmierci, zbawicielu
Tak nie porzadany przez wielu
Często przychodzisz nie wpore
Lecz przyjdz bo ciebie wole
Niż żyć bez uśmiechu anioła
Wiem że nikt nie podola
Urodzie spojrzeniu słowu karzdemu
Wypowiedziane w szczęściu czy w
cierpieniu...
Jej oczy głębia namietności pokochane
Myśli przez te oczy porwane
Błądzą lecz wyjścia nie szukają
Upite dalej się upajają
Usmiech jej nadaje sens chwili
każdy następny cały dzień umili
Bez niego noc by życie straciła
Upita w szaleństwie gwiazdy by pogubiła
A ja pokornie oddaje się pięknu
Czuje się jak ktwiat w peku
Który chce rozkwitnąć dla ciebie
Oddać całego siebie
Lecz ja jestem nisko na twa łaske
skazany
Do ziemi przykuty ukarany
Za to żem godzien zapamietać w snach
swoich
Ciepłe spojrzenie oczu twoich
I marze by te dłonie zerwać mnie chciały
By na uschniętych płatkach myśli się
zachowały
Wiec przyjdz i zakończ me cierpienie
Nie godne życie ciągle urojenie
fascynacja.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.