Prawda
Słyszę zabij
Podnoszę głowę ku górze
Lecz nikogo tam nie widzę
Włączam GPS
Prawa strona
Jest na górze
Śmieje się i kwiczy
Leci w dół
Jak gdyby rąbali duszę w zachwycie
Obdarty ze skóry
Jęczy, jęczy, jęczy
Gdy Bóg tam się przechadzał
Wystarczy wypowiedzieć twe imię
Matko moja
Kocham cię skrycie
Czuję takie ciepło
Centymetr albo dwa
I ten spokój
Huragany w kościele słyszę
Tam tornado przelatuje nad głową
A włos ani drgnie
On się śmieje
I każe mi słyszeć
Tego co niesłyszalne
Nogi ugięte przyciąga betonowa podłoga
Rany celnie zadane
Jego słowa to
Zabij! Zabij! Zabij !
Wieją wiatry
On się śmieje
A mi błogo
Bo jestem w ramionach Mamy
Komentarze (5)
Bardzo dobry wiersz do dopracowania.
"On się śmieje
I każe mi słyszeć
TO co niesłyszalne"
Wiem o czym piszesz.
Oczyszczanie siebie, to właśnie wypisywanie tego z
siebie jak najdalej. Potem jak w ramionach mamy.
(złapałam 2 miejsca do poprawki.
"Jęczy ,jęczy ,jęczy" -->tu przesuń przecinek w lewo o
1 spację i dopiero potem zrób odstęp/spacja,
"Huragany w w kościele słyszę"
= 1 'w' wyrzuć, będzie ok.
:)
zatrzymały mnie twoje wersy Kasiu
nawet gdy wkoło szaleją burze w ramionach mamy jest
bezpiecznie.