Prawdziwy człowiek
Brnie zapadając
błotem obrzucany,
smagany deszczem
krople spadają
powoli,
obdarty ze wszystkiego,
zbierał
miedziane grosiki
dzieląc pomiędzy
współtowarzyszy,
śpiewał balladę
o prawdziwej miłości
struny napięte,
ręka drętwiała,
upadła,
umilkli zasłuchani,
zawstydzeni,
podchodzili
z ukłonem,
prosząc o wybaczenie,
niewinność dziecka,
szczodrość serca
i dłoń
podana
na zgodę
Dla przyjaciela G..
Komentarze (4)
Smutny, odarty z dumy uliczny bard zaspiewal piesn o
prawdziwej milosci i skruszyl lod w sercach
gawiedzi.!Przepieknie.
smutny wiersz jak jego
życie...prawdziwe..pozdrawiam...
to dramat wielu, nie omijasz tych w potrzebie, o
suchym chlebie.
Wielu z nich taką drogę życia wybrało samo, innym ta
droga zło wybrukowało.
Smutek w słowach i w atmosferze wiersza.
Pozdrawiam
Wyjątkowo smutny wiersz ale ja lubię takie klimaty
więc jestem zdecydowanie za i bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam