Prawiczek, cz.3/3
Czas: połowa lat 80. Miejsce: stacjonarny Oddział Obrony Cywilnej, w którym junacy z poboru odbywali dwuletnią "zaszczytną służbę ku chwale Ojczyzny")
cd.
– Taa… – Sulej popukał długopisem w blat
biurka. – Mietek, Marian? Wasze zdanie?
.
– Może być, jak mówi Zdzisław – odparł
Huber, a Rupiński kiwnął potakująco głową.
– Co mamy sobie znów władze na głowę
ściągać.
.
– Panowie? – To pytanie pułkownik skierował
do podchorążych. – Macie inne zdanie?
Propozycje? W końcu to was spotkało.
.
Obaj pokręcili przecząco głowami.
.
– Mamy dość innych problemów, po co sobie
dodatkowe stwarzać – odpowiedział Tomek.
.
– No dobrze. Mietek, zaraz weźmiesz ze
Zdzisławem na spytki Kawalerskiego, czy tak
było. Jak co, zmienię decyzję. Teraz nie
mam już czasu, muszę jechać. To dawajcie
go. – Sulej zdecydowanie klepnął dłonią w
biurko, głową wskazując na drzwi.
.
Kiedy Deduk stanął znowu przed nim i
wyprostował się jak struna, rzucił do niego
sucho:
.
– Podziękuj mojej kadrze, że uznali, iż
prawdę chyba powiedziałeś. I masz w miarę
opinię u nas. Oby się nie okazało, że było
inaczej. – Przerwał, popatrzył na niego
przez sekundę i dokończył: – Do jutra, do
godziny piętnastej mają być wstawione nowe
drzwi. Nie interesuje mnie, jak to
załatwisz i skąd. Szef oddziału ma mi jutro
zameldować pięć po piętnastej, czy
zrobione. Jeżeli nie, sprawa idzie do
prokuratora. Wiesz, co to znaczy. Kapitanie
Huber – zwrócił się do niego – karę
dyscyplinarną dla junaka Deduka i dodatkowe
prace pozostawiam do pańskiej decyzji.
.
Deduk nie mrugnął nawet powieką, jednak
mimowolnie lekko odetchnął.
.
– To wszystko. – Sulej zdecydowanie zamknął
notatnik i położył na nim długopis. –
Odmaszerować.
.
Po wyjściu komendanta sierżant Kuszmela
przyprowadził Kawalerskiego. Stanął przed
nami roztrzęsiony; twarz miał poszarzałą i
kolorem bardziej przypominającą popiół a
nie rumiane policzki, które zapamiętałem
jeszcze z wczorajszego popołudnia. Huber
zmierzył go wzrokiem i zimno wycedził:
.
– Przestań się trząść jak baba. Co było
wczoraj? Coś powiedział Dedukowi, że
rozwalił na tobie stolik, a potem drzwi w
pokoju komendantów podchorążych?
.
– Ee… – Krzysio ledwie tyle wydusił z
siebie i zamilkł. Starał się opanować, ale
dalej co chwila podrygiwał całym ciałem,
jakby trzęsły nim dreszcze.
.
– Co „ee”? To ma być odpowiedź na pytanie
przełożonego?! – Mietek wyraźnie ledwie się
powstrzymywał od wybuchu. – Jak to było?!
.
– No ja, no ja… – Kawalerski wyjąkał i
ponownie zamilkł.
.
– Nie będę na ciebie tracił czasu. W sądzie
wyśpiewasz. – Huber zdjął słuchawkę
telefonu z widełek.
.
Położyłem moją dłoń na jego ręce.
Spojrzałem na junaka i spokojnie
powiedziałem:
.
– Chcesz pójść siedzieć? Albo teraz powiesz
całą prawdę, jak na spowiedzi, albo kapitan
Huber wezwie WSW i dzisiaj spędzisz już noc
w ich areszcie. Potem sąd i więzienie. Daję
ci szansę. – Zabawiłem się w dobrego
policjanta, rolę „złego” pozostawiając
Mietkowi. – Powiesz, to może powstrzymam
obywatela kapitana przed zadzwonieniem.
Więc?
.
Kawalerski otworzył usta, ale nie wydał
żadnego dźwięku.
.
– Trudno. Widocznie wolisz więzienie. –
Zdjąłem dłoń z ręki Hubera, który podniósł
słuchawkę i zaczął wykręcać numer.
.
– Powiem, powiem! – Krzysio prawie
wykrzyczał. – Nie wiem, jak, bo ja trochę
wypił. Tak i nie wiem, dlaczego, ale my
zaczęlim gadać o babach. To Wojtek, to
znaczy junak Deduk, mówi, że ja pewnie
jeszcze baby nie miałem pod sobą. Że jestem
prawiczek i że, i że… – Przerwał swój
słowotok i kolor jego twarzy zmienił się na
czerwony. Po kilku sekundach zaczął
ponownie trajkotać: – No to się ja wkurzył,
bo co on mnie będzie od prawiczków wyzywał.
Kumpel bo kumpel, ale prawiczkiem nie
jestem. No to mu rzekłem, że niech lepiej
pilnuje swojej Baśki, bo ona pewnie pod kim
innym teraz leży. To wtedy chwycił ten
taboret i na mnie, a ja zdążył stolik
chwycić i na plecy. To Wojtek mnie rąbnął w
stolik, a ja w nogi po korytarzu. To on
mnie dalej rąbał, aż my dobiegli do końca i
z powrotem. No i wtedy wyskoczyli obywatele
podchorąży z pokoju no i ja się schował do
nich.. No i wtedy zaczął walić w drzwi
i…
.
– Resztę wiemy – przerwałem Kawalerskiemu
jego słowotok. Ten zamilkł i przetarł
odruchowo ręką usta. – I o to się mało nie
pozabijaliście? O to?! Co wam do tych
durnych łbów strzeliło?! – Spojrzałem
pytająco na Mietka. Ten lekko skinął głową.
Chwilę odczekałem i dokończyłem: –
Sprawdzimy. Jeżeli w czymś skłamałeś, to… –
położyłem rękę na aparacie telefonicznym –
wiesz, czym się to dla ciebie skończy.
Jeżeli będzie to prawda, kapitan Huber,
miej tylko nadzieję – podniosłem
ostrzegawczo palec w górę – rozliczy cię w
oddziale. Teraz załatwisz nowe blaty do
stolika i taboretu i naprawisz. Masz czas
do jutra, do obiadu. Odmaszerować!
.
… Jeszcze tego samego dnia, pół godziny
przed piętnastą w przedpokoju i pokoju
podchorążych wisiały na zawiasach nowiutkie
drzwi. Deduk miał szczęście, że w magazynie
PBK było ich więcej, nad potrzeby
wykonywanych budów. Podobnie zdążył ze
swoją naprawą Kawalerski.
.
Krzysio znowu „ochotniczo” przyłączył się
do całomiesięcznego odciążenia służby
dyżurnej od nużących i monotonnych prac,
związanych z utrzymaniem czystości
sanitariatów. Przynajmniej nie miał zbyt
dużo wolnego czasu na wymyślanie nowych
zabaw. Deduk zaś dostał dodatkowe dyżury w
oddziale, w tym dwa miesiące pod rząd w
dniu wypłat. Tu był lepiej wykorzystany,
niż gdyby tylko czyścił rejony.
.
Pogodzili się między sobą jeszcze
pierwszego dnia.
fragment książki "Cywil w służbie narodu"
Komentarze (4)
Amorze, po latach wspominam z pewnym sentymentem :)
Wtedy niezbyt było do śmiechu.
Wciągająca historia opowiadającą o tym wszystkim co
się tam kiedyś dzialo.
Tak, Jastrzu. Te "z poboru OOC" istniały do 1990 roku.
WKU, przy poborze, dawało zdrowym ale już karanym oraz
np. narkomanom kategorię "C i D" i w ten sposób wojsko
pozbywało się "elementu" a trafiali oni na 2 lata do
OOC.
PS. W moim oddziale na 127 junaków OOC miałem takich
47%... To było moje 1,5 roku twardej pracy;
zahartowała mnie.
Przeczytałem dziś wszystkie trzy odcinki. To
rzeczywistość, zupełnie obca dla mnie. Myślę zresztą,
że to już przeszłość i dziś w WOT takie historie się
nie zdarzają. Ale może się mylę.