Progi
Błądzę na oślep wśród ostrych krawędzi
Imam się chwil, przeczuć, macam rękoma
Wśród nocy bezdusznej muszę tak pędzić
Ja, dusza wśród dusz pogubiona
Upadam więc wstaję, gdy wstanę to biegnę
W szalonym tańcu między urwiskami
Może grunt odnajdę, cel czym prędzej
sięgnę
Czego nikt nie znalazł, znajdę tuż przed
wami
Najgorsze, że tej nocy jest tak głucho
cicho
Nic drogi nie wskaże, serca nie pokrzepi
Zarówno herosom, piewcom i oprychom
Wolno było słyszeć jęk wiatru wśród
kamieni
Zamilkłem wraz z światem, stanąłem wśród
czerni
Może krok od celu, lub dwa od przepaści
Już wiem, gdyby ster czuł, czym by był mu
sternik
Mienią się drogi dalsze w dzikiej
wyobraźni
Trzeba wybrać trasę i iść nią raz obraną
Nie patrząc wstecz, by nie wiódł nas do
świata smutek
Gdzieś pozostały osoby najbliższe za
bramą
Przed bramą tłum ludków i ja kolejny
ludek
Rozrywają nas w ćwiartki progi
dorosłości
Rozum pcha do przodu, lecz serce ciut się
słania
Bo choć motyl nie może w kokonie się
mościć
Nie każda larwa rwie się do latania
Komentarze (1)
Smutny, życiowy wiersz. Na plus. Ostatnia zwrotka
podoba mi się najbardziej. Pozdrawiam.