Proszę, pozwól...
Byłem silny jak szybującyjastrząb
Niewzruszony jak lew
Pan i władca horyzontu
Dumny zatopiony we własnej grzywie
Byłem jak polna myszka
Szara i całkowice niezależna
Szemrałem cicho
Kiedy wchodził gospodarz
I tak samo cicho
Skubałem ziarenka zboża
Teraz słabnę
Oddalam się od strumienia
Czuję zapach wody
I smak chłodnej wilgoci
Na czubku suchego języka
Ale nie widzę paska błękitu
Zapomniałem...
Gdzie on leży?
Czy pozwolisz mi wrócić
Po własnych śladach?
Pozwól mi tylko namacać
Krawędzie po własnych butach
Pokieruj moją ręką
Zagubiłem się
Nie widzę drzewa pamięci
A na nim tych inicjałów
Twoich i moich
Pokaż mi gdzie rośnie
Naśladuj jego mowę
I szelest jego liści
Ale proszę cię
Niech wiatr nie łamie gałązek
Tak dużo szarego drzewa
Leży na poskręcanych korzeniach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.