Proza- wiem
Wiem, wiem już tyle ile powinnam. Tyle
wystarczy aby na prawdę przypiąć dylemat.
Zapieczętowałam rozdział, były już rozdział
powieści o idealnej przyjaźni od kołyski aż
po opadłe siwe włosy.
Nasycona dawką wiedzy i energią
Transcendentalną płynącą z niedalekich
galaktyk otwierającej się duszy niczym
Lotos.
Wypisałam wszystkie elementy epickiej
układanki w jedną księgę, tom swoich
obserwacji urywanych dialogów. Czytam myśli
lekko uchylone nad ziemią. Od wielu lat
literatura skutkuje progresem świadomości.
Uśmiech sprzyja pełnej pełni pośród
wysokich smukłych drzew. Subtelnie tańczą
podczas śpiewu wiatru.
Spoglądając za drewniane okno czuję się jak
na balecie. Bajkowej scenografii. Serce
lekko drżące bezwładnie na dłoni potwierdza
moje przypuszczenia. Na temat przyjaźni na
temat osobowości pewnych osobistości,
znaczenia moich snów. Regularnie
powtarzających się podróży komunikacją
miejską do niepewnych celów.
Serce milczy jednak w strefie życia.
Podczas spełniania codziennych obowiązków
mijamy wiele farbowanych lisów,
niespełnionych artystów, których jedyną
udaną sztuką są czyjeś łzy, tu mowa o
emocjonalnej przepaści. Upadek moralny bez
dna, a to wszystko przez fortunę, sławę,
opinię, dominującą u większości mayę.
Podczas refleksji przypominają mi się
nieregularnie czasowo pewne sytuacje,
domniemane zdarzenia losowe lub wybrane
dobrowolnie często pozornie ważne,
koloryzowane w celu interesownego zbliżenia
się do kogoś.
Trzeba wiedzieć kiedy zakończyć znajomość
jeżeli jest ona z dokładnych powodów
zagrożeniem dla zdrowia psychicznego.
Wielu jest recydywistów uczuciowych w
sieci, w sąsiedzkich lokalach
mieszkaniowych, salach szpitalnych,
szkolnych audytoriach czy gałęziach
genealogicznych.
Dojrzałam na tyle aby samodzielnie oddychać
dla siebie, zwłaszcza dla siebie, dzielenie
się tlenem z potrzebującymi to drugoplanowa
scena bytu.
Słoneczna Polana jest dziś niezwykle
poetycka gdyż wyrosło na niej mnóstwo
kolorowych kwiatów. Ziemskie niebo na
wyciągnięcie dłoni. Na pobliskim brzegu
jeziora zostawiłam stos książek.
Kiedy przyjdzie czas, przeczytamy je
wszystkie, wspólnie, my zawsze obecni.
Na każdej kartce papieru jest jedno
istnienie, jedna planeta.
Przestałam odczuwać potrzebę poznania
poetyckiej ćmy, ulotnej, żyjącej w cieniu,
lubiącej się w mrocznej melancholii.
Trzeba wiedzieć kiedy zakończyć próbę
zrozumienia, chęć tolerancji huśtawki.
Wiem, wiem tyle ile powinnam, ile mi
potrzeba.
Wróciwszy ze Słonecznej Polany zamykam
drewniane okno, za którym widać nocą
roztańczone baletnice.
Gasząc lampę opadam lekko na miękki koc.
Jest dobrze, tak jak powinno być.
Tak jak chciałam.
Odpowiednio.
Ale czy współmiernie do tykania zegara
kocham siebie ? Ciebie? Życie ?
A Ty?
Klaudia Gasztold
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.