przed zakrętem
a na kominie banda sikorek zbiera bęcki od
starej wrony
wsuwającej orzeszka
bawi się z nimi w chowanego
gdzie jest orzeszek
szukaj orzeszka
a orzeszek już w brzuszku
deszcz śnieg chmury słońce
szwędam się wokół domu
a wiersz pcha się bocznym wejściem
i koniecznie chce być o czymś ważnym
a ja zastanawiam się o czym
zatem
następny wiersz na medal
lekko nosem wciągam powietrze
ani śladu zapachów
słowa
słowa
słowa
i na końcu nic
jak byłem dzieckiem też miałem takie
perypetie
i często w głowie wyświetla mi się
obrazek
środek nocy
leżę przerażony z głową nabitą dramatami
i pytam
czy wszyscy musimy umrzeć
nie
odpowiadał głos
to ciebie nie dotyczy
zasypiałem
ale któregoś dnia umarł mój pies
i znowu nabrałem wątpliwości
znów nie spałem
teraz nie zadaje już durnych pytań
bo gdy nie mogę zasnąć
liczę owieczki
na rekord
Komentarze (18)
Pięknie opisałeś dramaty nocne z braku snu. Im
człowiek straszy tym gorzej ze spaniem. Trzeba wtedy w
dzień uzupełniać te braki. Pozdrawiam serdecznie
życząc dobrego długiego snu bez liczenia.
...a kiedy w końcu umrzesz - Twój pies będzie czekał
na Ciebie po drugiej stronie.
Myślę, że mieliśmy podobne perypetie w dzieciństwie,
choć powiadają, że to winno być beztroskie... Jednak
każdy czas ma swoje własne dramaty.
Świetnie rozpisane refleksje. Pozdrawiam z wielkim
podobaniem, życząc wszystkiego, co dobre w Nowym Roku
:-)
PS Mnie to już owieczek nie starcza. Zaczynam liczyć
mrówki, tych nigdy nie zabraknie :-)