Przedświąteczny rwetes
Wstałam ospała
i leniwa wielce,
a przecież roboty
mam dziś pełne ręce.
Okna są do mycia
i pranie firanek.
Już późno, już widno!
Paskudny poranek.
Powoli nie szalej
drabinka się chwieje!
Po stopniach do góry
co chce niech się dzieje.
Już okna są czyste
Firanki pachnące
teraz przetrę szafki
od gazu błyszczące.
Więc szybko, na biegiem
bo czas mi ucieka,
regały w pokojach
kominek też czeka.
Skończyłam...nareszcie
porządek w chałupie.
Pojadę do sklepu
na pewno coś kupię.
Kapustę na bigos!
Wołowe, wieprzowe,
też szynki kawałek...
już zachodzę w głowę.
I śliwki suszone,
jabłka także kupię,
kminek, majeranek,
niech bulgocą w kupie.
Ach, jeszcze cebula,
tartej marchwi trochę.
Nie jadam bigosu!
Lecz gotować kocham.
Cieszę się świętami,
w moc opłatka wierzę.
Biegam tu i ówdzie
jak kotek z pęcherzem.
Komentarze (20)
Miło czytać wesoły, ciepły wiersz,
także " wierzę w moc opłatka", pozdrawiam serdecznie.
Ja uwielbiam bigos...:))
Ale Ci zazdroszczę, a ja wysiaduję w biurze godziny
zamiast w domu ruszyć z odsieczą pajęczynom :)))
hahahaha...
Fajny uroczy wiersz :) Pozdrawiam serdecznie z
uśmiechem :)
Przyjemnie czytać takki wiersz ...Kobieta od rana
zabiegana ... na szczęście praca wykonana ...i to
cieszy ...
Uroki przedświątecznych przygotowań. Ładnie.
Pozdrawiam serdecznie :)
no tak, sporo roboty przed świętami (zwłaszcza dla
kobiet)