Przygnębienie
Strach, płacz, nizinna mgła
krzyk, wycierpiany tykający oddech
Bez celu, bez wiary ... wciąż tracąc i
tracąc
i trwając we smętnych odgłosach pezjaży
Jak żyć? Dlaczego? Skrwawone niebytem.
Utopią?
Działanie wśród spaleń radości przez
czas
przyoczny zamęt i stan wypalenia
w życiowych pociskach strzelonych w
płomieniach
Jak stanąć przed sobą i wiatr
uczłowieczyć?
Jak długi wieczór pożegnać na dłoni?
Spala mnie cały całokształt nicości
zrywany z przeżycia, smucizna się roni
Zrywa się kamień - kruszony - strącony
krwawiące ostatki
nie do obrony
spycha do światów niechcianych
przyjętych
dance macabre
i memento mori
Nie pytam już
nie uzasadniam
w strapionych oczach przygnębienia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.