Pukając do nieba bram
a kiedy moje usta
dojrzeją do całowania twoich stóp
nie zdobędę się na żadna prośbę
nie pokryje już mego ciała
fala szarych merytorycznych pytań
pragnąć będę byś lekko uniósł mi
podbródek
na znak zrozumienia
i niech ptaki kluczem przelecą
pod promieniem słońca
a świeża trawa porośnie miejsca które
wypaliłam wiarą
przejrzyj mnie na wylot
jednym z najczulszych spojrzeń
ojcowskich
spierz wybielaczem każdą smugę serca
i pozwól zasiąść ze sobą przy jednym
stole....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.