Pustelnia Brata Alberta
U podnóża gór stoi chatka,
ciasna, dwuizbowa,
przykulona w drzewach.
Pociesza ją słońce
głaszcząc od południa.
Wiatr kołysze trawy,
czasem ptasie gniazda,
w trawach wiją się westchnienia.
Byłam tam, zbierałam
miękkie, cichuteńkie słowa.
W tej gęstwinie
przyparta do myśli,
patrzę, a tam proszą,
pustelnia otwarta.
Anioł w progu stanął,
przygarnia z podróży
niewidzialnym piórkiem,
musnął po raz który,
wejdź przechodniu,
czekamy na ciebie.
Blask rozświetlił wnętrze.
Byłam tam,
a jakoby
w niebie.
Komentarze (27)
czerpmy zatem.(:
Super
Bardzo ładny opis. Wszystko jakby z innej bajki.
Podoba mi się klimat, każdemu przydałoby się czasem
pobyć w takiej chatce:)
Pozdrawiam
Piękny wiersz którym przenosisz bliżej nieba
Taka chatka to marzenie dla strudzonego życiem i drogą
wędrowca
Pozdrawiam serdecznie marcepani
Sama bym się chciała tam znaleźć i wyciszyć swoje
wnętrze..Pozdrawiam
Piękny klimat stworzyłaś, w takich chatkach to o krok
od nieba. Serdeczności
Tak wysoko w górach to już blisko do nieba:)
Pozdrawiam:)
Takie chatki stoją w każdych górach, przystań
dla zbłąkanych życia posturą.
+++ pozdrawiam :)
jak strudzony pielgrzym ..
ladnie o uBostwie... ;)