Demony
Narodzone w nienawiści
Spazmach bólu i cierpienia
Pośród czerni, ognia zgliszczy
Krzyczą i wychodzą z cienia
Pełzną do mnie niczym węże
Sycząc cicho pieśń morderczą
Wyciągają z wolna ręce
Zakrywają twarz bluźnierczą
Obłapiają moje ciało
Lepkim otulają szalem
Wciąż szukają, wciąż im mało
Zachłanności martwe fale
Nie potrafię wziąć oddechu
Tonę w morzu łez i smutku
Spadam w otchłań bez pośpiechu
Niknę, czekaj... powolutku...
autor
Kasienka_
Dodano: 2006-11-15 21:57:02
Ten wiersz przeczytano 495 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.