***Ranek wstaje***
Temu, który nie wie, że nigdy go nie pokocham i Temu, który nie wie, że nigdy nie przestanę.
Ranek wstaje i zostawia mnie samą
w rozgrzanej do białości pościeli.
Jeszcze czuję jak ciepły oddech
Delikatnie sunie po moim ramieniu,
Wiodąc za sobą dłoń.
Jeszcze widzę cień rzęs na swoim
policzku,
Które strzegą pocałunków,
tych leniwych i tych niecierpliwych.
Czuję zapach włosów głaszczących ciało,
Torsu zwartego z moim mostkiem
Dłoni, które w powolnej i silnej
niecierpliwości
Nie mogły znaleźć sobie miejsca.
Wstrzymuję oddech na wspomnienie
Gorącego uda wsuwającego się subtelnie
Między moje, zimne i rozpalone
jednocześnie,
Na wspomnienie zamknięcia w silnych
ramionach -
Bezpiecznych i niepokojących zarazem
Patrzę na drzwi i jeszcze widzę w progu
Jak przewieszasz kurtkę przez ramię...
Jak odwracasz głowę i posyłasz mi
uśmiech.
Słyszę jak mówisz słodkie "Do Wieczora!"
Zamykasz drzwi nieświadom niczego,
Przemierzasz Poranek w kierunku pracy.
A ja leżę myśląc o twoich ciepłych
ustach.
Zamykam oczy, spod powiek wypływa łza.
Potem następna. I następna. I
następna...
W pustym mieszkaniu odpowiadam do Ciszy:
"Mnie już nie będzie"...
Komentarze (1)
Dosyć zaskakująco się kończy.... to jest w wierszach
najlepsze :)