razem...bez Ciebie
Budzę się rano,pierwsze co robię,
w Twoją stronę odwracam głowę.
Znowu Cię nie ma...nigdy nie było,
lecz co dzień sprawdzam,może,gdy spałem coś
się wydarzyło...
Naiwność.Znienawidzona siostra nadziei,
lecz nie pokonam jej,zbyt pragnę,by
spełniło się marzenie.
Gotuję znów zupę,wiem,że stoisz za
mną,czule się uśmiechasz,
lecz,gdy odwracam się,by Cię
pocałować...znowu Cię nie ma.
Jem w samotności,rozmawiając z Tobą,
jakbyś tu była,czuję ciepło Twoje.
Przecieram oczy,by upewnić się,że to nie
sen,
i znów to samo,nie ma tu Cię.
Wstaję bez chęci,spacer i zakupy,
kupuję różę,może tak lubisz?
Położę ją pod drzewem,zabierzesz potem,
bo teraz nie ma Cię...sam wracam do
domu.
I znów rozmawiamy,śmiejemy się,noszę Cię na
rękach,
tak lekka jesteś...bo przecież Cię nie
ma.
Zakupy w kąt ciemny,jak wszystkie kąty mej
celi,
oglądamy telewizję,mówię...sam do
siebie.
Pójdę już spać,przytulam kołdrę,jakbym
tulił Ciebie,
lecz zimno mi i żle...bo nie ma tu Ciebie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.