refleksja pastoralna
(pamięci Zosi: mojej żony)
te dwa ostatnie miesiące składały się tylko
z dłoni
bezradnych złożonych pokornie na cud z
wysoka
z ust krzyczących po nocach pacierze do
głuchego nieba
i z łez ciężkich słonych żółcią
wypalających nadzieję
z dnia na dzień z nocy na noc
systematycznie
zamieniając ból w przyzwyczajenie
demontowano
ziemskie ziarenka czasu
była piękna bezradna i krucha jak wiosenny
kwiat
każdy dzień zamykała w dłoni obwiązując
mocno
różańcem myśl spojrzenie westchnienie
tuliła czule
aby wyrzekając się wiosny żniw i babiego
lata
unieść jak skarb wysoko w niebo
dźwięk dzwonu rozniecił świt zapachniała
wilgotna gleba
rozśpiewał się błękit głęboko ku słońcu
i rozsypał łzy pod przydrożną kapliczką
(kwiecień – 2019)
Copyright © by Jan Gawarecki
Komentarze (17)
przejmujący.
Poruszajacy wiersz o życiu i umieraniu ukochanej
osoby, bardzo dobry wiersz pełen uczucia i
wrażliwosci, zabarwiony ledwie dostrzegalna nutką
goryczy... Pozdrawiam.