Refleksje sobotniego wieczoru
W mojej wiosce przypadła takim jak ja nam
rola społecznego sumienia,
Budowniczych przyszłości i strażników
wartości.
Świadomi naszej filozofii życia i nabytej
mądrości,
Chcemy aby nasi następcy mogli tu żyć i
dojrzewać.
Jeżeli nazwalibyśmy się dziećmi Demeter,
To ich możemy nazwać dziećmi Dionizosa
Żadne z nich jeszcze nie dorosło do roli
matki i ojca
Czczą zabawę korzystają z praw młodości.
Tak też żyjemy obok siebie tworząc przez
całe tygodnie jedno plemię,
Mimo, że istnieją w nas duchowe
podziały.
To nawzajem tolerujemy swoje wady,
Dbamy o naszą własną ojczyznę uprawiając
wspólnie jedną ziemię.
Sobotni wieczór jednak jest wyjątkowy,
On uzewnętrznia nasze różnice.
Podczas gdy Oni uprawiają swoje
Dionizje,
My dbamy o spokój domowych ognisk.
Kiedy odchodzą, szybki i wesoły śpiew
młodości opuszcza moją wieś,
Okna i krużganki opowiadają historie jak
przebiegała tu w czasie wojny żydowska
zagłada,
Lub o tym jak wcześniejsi mieszkańcy
pracowali u pana,
Czasem te historie przerywa płacz lub
dziecięcy śmiech.
Białą flagę przypomina tu każdy komin.
Może w tym jest ukryta nas metafora?
Zrezygnowaliśmy z marzeń, los zdławił w nas
bunt do zmiany świata, musieliśmy się mu
poddać.
Pragnęliśmy żyć inaczej niż nasi rodzice
teraz jesteśmy tacy sami jak Oni.
Pozwólcie, że skieruję do was słowa otuchy
moi przyjaciele,
To, że nie ma was przy mnie to nie żadne
poświęcenie.
Mój sposób przeżycia swojego życia -
wybrałem go świadomie, nie cierpię
Zrozumcie mnie, nie płaczcie przeze mnie,
pijcie i tańczcie, ja się nie zmienię.
Bo jestem szczęśliwy w ten sobotni wieczór,
gdy siedzimy razem w jednym pokoju i się
śmieje,
Za to, że jest jeszcze z nami, wtedy
dziękuję ci Boże.
Chcę się nią nacieszyć póki jeszcze
mogę,
Bo wiem, że dla nikogo nie zrobisz wyjątku
i kiedyś moją babcię zaprosisz do
siebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.