refleksy
spacer wieczorem unosił załzawione buty
mocno ściśnięte w gardle słowa milczenie
starczyło aby opowiedzieć siebie wokół
płonęło miasto
każdy świt przynosił świeże kwiaty wpinał
we włosy pełnią południa szły dzwony
uwodziła dumka w papilotach na wety były
suszone pieluchy
nie pamiętam kiedy wylały się mgły jesień
fioletem po wrzosowiskach maluje widma
noce tykają czule mierzą pojemność tętna
przeszłość szydzi z nadziei
może uda się spowolnić wskazówki smak czasu
zatrzymać w szklance śliwowicy przy
kominku
bieg myśli po twoim ciele powolny drżysz i
kropla potu
opada może sparzyć
dłoń rysuje tropy błądzą w bezładzie oddech
jest
coraz cięższy zbliżają się chłody znasz tę
zabawę
może trwać sama w sobie będąc snem i
narodzeniem
a chwila jak spowiedź
czeka aż pukanie zwiastuje początek
wypełniania się obietnicy
/Jan Gawarecki/
Komentarze (8)
z przyjemnością przeczytałem Twój wiersz - pozdrawiam
Wzruszający wiersz..to co nieuniknione, przemijanie,
dotyka każdego.. pięknie to opisałeś "może uda się
spowolnić wskazówki smak czasu
zatrzymać w szklance śliwowicy przy kominku"..
Przepiękne wersy, jestem oczarowana. Pozdrawiam:-)
jak zaczarowany,pozdrawiam.
Ładny. Pozdrawiam:)
Przepiękne wersy- to prawda!
Pozdrawiam:)
Przepiękne metafory!! Przeczytałam kilka razy! :-)
NAJPROSTSZA POMOC DLA MIESZKAŃCÓW ZRUJNOWANYCH
FILIPIN:
Wyślij SMS za 2,46 zł na
72052
o treści
POMAGAM