Reqiem dla straconej miłości
Wszystkim którzy wierzą że istnieje prawdziwa miłość aż po grób...
Kochanie ja umieram
Tak powiedział
Zwyczajnie
Prosto
I dosadnie
Poczułam się
Jakby ktoś uderzył
Mnie w twarz
Nie to niemożliwe
Myślałam gorączkowo
To przecież nieprawda
Łzy napłynęły
Mi do oczu
Chciałam nic
Nie czuć
Nie myśleć
Nie analizować
Czułam że
Zatracam się
W nicości
Moja rozpacz
Nie zna granic
Nic się dla mnie
Nie liczy
Tylko on
On który niedługo
Mnie zostawi
Na zawsze
Nigdy go już
Nie zobaczę
Nigdy go już
Nie przytulę
Nigdy już
Nie ujrzę
Jego uśmiechu
Nie tak miało
Wyglądać nasze
Wspólne życie
Nie tak szybko
Miało się skończyć
Teraz nic mi
Już nie zostanie
Płacz dławi
Mi gardło
Kochanie nie płacz
Będę zawsze z tobą
Tak powiedział
Z uśmiechem na twarzy
A ja myślałam
Że serce pęknie mi
Z bólu
W końcu
Nadszedł ten czas
Czas kiedy
Mnie zostawił
Samą na pastwę nieprzewidywalnego losu
Patrzę na trumnę
I czuję
Jak ból rozrywa
Mi serce
Czuję
Jak zatracam się
W otchłani
Rozpaczy żalu i nienawiści
Do świata
I samej siebie
Jak ja teraz
Mam żyć
Jak mam żyć
Kiedy jego
Już przy mnie
Nie ma
Ból minął
Czas
Zaleczył rany
Z nadzieją
Wyglądam przyszłości
Zrozumiałam odwieczną
Zasadę tego świata
Ktoś musi umrzeć
Aby ktoś mógł się
Narodzić
Ja
Zaczęłam życie
Od nowa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.