Róża
Sama jak palec pośród chwastów grona
W gąszczu ukryta odwiecznie
Jest piękna, barwna, lecz niedoceniona
Nikt jej nie dojrzał jeszcze
Aż do tej pory, gdy ja ją dojrzałem
Gdy szedłem droga przed siebie
Nie minęła chwila w niej się zakochałem
Nie mogłem już przeżyć bez niej
Usiadłem obok w chwastach gąszczu
spójnym
By z nią móc na ucho szeptać
Nie trwało długo zanim mnie uwiodła
Nie dało się tego przerwac
I wciąż tam chodziłem wciąż
pielęgnowałem
Pragnąlem dla niej najlepiej
Wokół niej chwasty wszyściutkie wyrwałem
By słońca miała ciut więcej
I tak nam życie w sielance płynęło
Bez troski i bez zasmuceń
Aż razu pewnego, gdy się z nią spotkałem
To cos zmieniło się w róży
Nutka niepewności nieuchronna zdrada
Wszystko to razem zmieszane
Kolec wykształciła by śmiertelny cios zadać
I to jest wykonane
Kolec został wbity w serca czerwień żywą
Co kochał tak po raz pierwszy
Już nie będzie kochał na tym się
skończyło
To był raz ostatni i pierwszy…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.