Rozstanie
Słońce od rana uśmiechało się rozpaloną
buzią
Ptaki stroiły swoje głosy do wielkiego
koncertu
Kwiaty przebierały się w pastelowe barwy
Wszystko wokół wyczekiwało w napięciu
Minuty pędziły gnane wskazówką
sekundnika
Upływ czasu nie był jednak odczuwalny
Wydawać by się mogło że wszystko jest
zwykłe
To nie było jednak zwykłe przedpołudnie
Spacer słoneczną plażą wśród złotego
piasku
Zdobywanie muskanej wiatrem Kamiennej
Góry
Każda chwila była jakby utkana przez
motyla
Chciałem żeby te piękne chwile trwały i
trwały...
Przyszedł jednak czas rozstania, nie
pierwszy taki czas
I wtedy coś się stało...
Słońce zakryło swoją twarz lekką szarą
chmurką
Ptasi melodia urwała się nagle i
gwałtownie
W środku dnia zapadła niewygodna cisza
Wiatr zapomniał o swoim istnieniu
Zdumione kwiaty spoglądały ciekawie w nasza
stronę
Stałem przed Tobą na niższym schodzie
Patrzałem na Twoją uśmiechniętą (jak
zawsze) twarz
Ale smutek zaczaił się w moim sercu i
oku
Cisza przemawiała mocniej niż bełkot
słów
Zdenerwowany uśmiech rozmazał się na
twarzy
Kąciki ust drgały w konwulsjach cichutko
Wezbrana fala łez uderzyła o tamę rzęsy
Nie wiedziałem co powiedzieć...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.