rozważania nad sensem
stanęłam twarzą w stronę księżyca
na skraju wyobraźni stawiając stopę
wzrok zawędrował w czeluść krateru
ciało drżąc zagłębiło się w istotę
blask rozproszył się w myśli natłoku
cień wygiął śmiertelnie i popadł w
nicość
nic nie trzymało mnie już przy Ziemi
nic nie trzymało mnie już przy życiu
dopiero nagły chłód poranka
odsunął przepaść w odległy kraniec
czeka tam snując sensu wątek
by znów przy pełni ruszyć w taniec
Nad ostatnimi dwoma wersami męczyłam się bardzo długo. Wyszło, co wyszło...
Komentarze (1)
szukałaś sensu i chyba znalazłaś, właśnie te
trudnorodzące się wersy dają odpowiedź.