Samotny parasol
W strugach srebrnego deszczu, pod dębem
sędziwym, stało dziewczę młode,
o spojrzeniu miłym.
I szedł brunet, w ciemnym garniturze,
wypatrzył niewiastę, poddaną naturze.
Przez kałuże skoczył, uśmiecha się
szczerze, parasol otworzył, w pomocy
ofierze.
Chciał zapytać o imię, chciał
zdjąć marynarkę, lecz dziewczyna
wtenczas zaczęła otwarcie.
Tak, owszem, mogę być Twoja,
lecz rozważ dokładnie oświadczyn,
Twych słowa.
Przyszłość, choć ciemna, to jasno
się jawi, miłość nienawiść
z czasem zadławi.
W domu punktualny, co dzień
z kwiatami, z czasem po północy
po wódce z kolegami.
Głaszczesz mnie dłonią, muskasz
mnie czule, by po latach miłości
powiesić na sznurze.
Chcąc mówić dalej, myśl
swoją urwała, brunet
uciekł, parasolka została.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.