Satyra na powołanie
przepasany sznurem w brązowym
habicie pasterz wiedzie owce
przez wyboiste, kręte drogi
ze stadem zmierza na manowce.
brzuchal zwisa mu do podłogi,
(zamiast owieczek dogląda siebie)
mówi, że dostał powołanie,
więc zabełkocze coś o niebie
w niedzielę na kazaniu.
przybyli raz w potrzebie
za godnym bytem, za pracą
z ojczystego kraju,
umęczeni podróżą rodacy.
zaparskał siarczystym gniewem
wygonił trzódkę w środku nocy.
nie praktykuje w obyczaju
przybłędom świadczyć pomocy.
pilnować musi owczarni,
by owce strzyc i doić ale nie karmić.
z dala od śladów apostołów
przewodzi trzodzie marnie.
***
zatem, ja proszę wycieczki,
z satyry morał wynika -
kiedy przewodnik kiepski,
to eskapada też będzie licha,
gdy nie wymieni się przewodnika.
Komentarze (55)
Bo dziś prawdziwych pasterzy już nie ma ;)
Oprócz Jednego :)
Pozdrawiam :)
prawdziwy "pasterz" to ten, który nie goni trzody
przed sobą ale sprawia, żeby podążała za nim
Bardzo smutna ale prawdziwa satyra Oby jak najmniej
takich powołań
Pozdrawiam serdecznie
Dobry tekst
Zakończenie super
Pozdrawiam:-)
Dobry wiersz, z bardzo dobrą pointą.
Pozdrawiam Grażynko poświątecznie:)
świetna i prawdziwa :)
jakże celna i prawdziwa ta satyra Pozdrawiam
serdecznie:))
smutna prawda, oby takich z powołaniem jak najmniej
ładnie napisane pozdrawiam noworocznie
Świetna satyra.
Niestety... Nie każdy człowiek jest altruistą.
Pozdrawiam :)