Sen
Nie wiem czy kiedyś Cię znajdę
Wzburzone morze wzrok przesłania
Wiatr wieje i łódź z kursu odgania
Wokół pełno marności
Nic tylko fala za falą uderza
Huragan zebrawszy sie z deszczem pełną
mocą
Z impetem i przemocą, z siłą
niezmierzoną
Wciąż napiera na łajbę...
Do domu daleko, do Ciebie daleko
Ale blisko do śmierci, której nie uciekł
nikt...
Potężny wir wchłania łódź
A ludzie panikują, a ludzie uciekają
Nie zamierzają bronić się
Nie zamierzają stawić czoła zagrożeniu
Nadciąga ostatnia godzina
Nadciąga kataklizm, którego nie sposób
minąć
A ludzie na opak po omacku uciekają
Ale gdzie?
Ucieczki nie ma przed tym co
nieuniknione
Przed losem nie uciekniesz...
Huk,skowyt, krzyk i płacz...
Trzask prask, jedno uderzenie za
drugim...
Coś się łamie,piszczy i trzeszczy...
Tonę, ale resztki wiary unoszą mnie
Tonę, inni ze mną toną też
Statek powoli zanurza się
Widzę to, ale zrobić nie mogę nic
Patrzę, ale powoli i mnie czeluść
zabiera
Wyciągam do góry rękę i resztkami sił
Całą mocą swoją staram sie wydobyć na
górę
By móc powietrza zaczerpnąć...
Lecz...nie taki los mi pisany jest...
Bezdech, powietrza brak
Płuca pokryła woda, a ja coraz bliżej
dna..
Wciąż jednak oczy otwarte mam i Cię
widzę...
Wyciągasz z góry ku mnie rękę
Łapię Cię i coś mnie ku górze pcha...
Gdy oczy otwieram...
Jesteś przy mnie i mnie tulisz...
Głaszczesz po głowie i pocieszasz ze to
tylko sen...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.