sen
w samotnych wędrówkach
dotarłem do zapomnianej
kolejowej stacyjki
była tam jedna szyna
schowana w zeschłych trawach
prowadząca donikąd
dzike bzy
skrywały kikuty zmurszałych
a kiedyś czerwonych murów
zachodzące słońce tonęło
za pobliskim lasem
rozpaliłem ognisko
ciszę przerywały trzaski
palących się słabym ogniem
polan
na tle widocznego jeszcze
w zapadającym mroku lasu
majaczyły
świetliste tańczące duszki
dawnych jego mieszkańców
gdzieś pohukiwała sowa
z ciemności wychynęły postaci
półnagich biczowników
zmierzających
w sobie tylko znanym kierunku
z ogniska trysnął słup iskier
otoczony tajemniczą poświatą
obok siedział siwobrody
grzebiąc patykiem
w płonących polanach
- kim jesteś
zapytałem w myślach
uśmiechnął się do nikogo
- jesteś bogiem
jedno z polan pękło z trzaskiem
- istniejesz
siwobrody wskazał na ognisko
- widzisz ten ogień
istnieje gdy jest podsycany
obudziłem się zziębnięty
ognisko zgasło
byłem sam
płonęły mgły zaczarowane
wschodzącym słońcem
Komentarze (1)
wspaniały opis, czułam ciepło ogniska, trzask iskier
słyszałam i chłód wilgotnej mgły, a ten staruszek?!
niczym przed Mojżeszem krzak gorejący.