Sen o śmierci
Kiedy człowieka ogarnia sen
w marnym świata biegu,
wtedy myślę, jak wygląda śmierć
zimna jak góra śniegu.
Ciemna przestrzeń i martwa cisza
wiodą mnie ku iskrze swiatła
i czym bliżej, tym lżejsza dusza
i za światem tęsknota nagła.
Płynę przez oceanów niebiańskich
głębiny,
z dala już słyszę śpiewy anielskie.
Czuję żal, ale i bliskość wiecznej
krainy
oraz miłość bijącą z Osoby Królewskiej.
U brzegu już orszak duszyczek zbawionych
czeka, sypiąc kwiaty w wodę.
Spuszczam głowę, myślę o opuszczonych,
nie, ja chcę wrócić z powrotem.
Jeszcze gdy tyle mam do zrobienia:
naprawić błędy, przebaczyć winy,
niech sen mój w śmierć się nie zamienia,
ani marzenia senne w niebieskie krainy.
Droga to kolce, wiara to siła,
Życie istnieniem w bólu i cierpieniu.
Oby mnie dobroć życia nauczyła,
bym nie płakała w piekelnym płomieniu.
Komentarze (3)
ostatnio widzę tu sporo słów krytyki ja uważam że
wiersz jest dobry i na Boga dajcie szanse innym nie
oceniajcie ludzi bo nie macie do tego prawa-jesteście
tacy jak każdy kto tu pisze...czasami lepszym jest
wiersz pełen uczuć niż zachowanych prawidłowości czy
rymów.
genialnie przedstawione wyobrażenie o śmieri i
odczucia... dobry wiersz...
Jest w porządku. Podoba mi się koniec. Do niektórych
rymów można się przyczepić, ale ogółem może być