Skąd się biorą motyle
Poprzez place i osiedla,
przez skwery, uliczki,
idą, idą do przedszkola
małe gąsieniczki
jeszcze pożegnalny całus
dla córek, synusiów,
którzy nie chcą się oderwać
od kończyn tatusiów
przestraszone, nieporadne,
nie chcą jeść obiadu,
jakże trudno, gdy tak płaczą,
dojść z nimi do ładu
ciężkie to dla pań wyzwanie
pukać z każdej strony,
z takim sercem je pocieszać,
by rozbić kokony
ale gdy się już oswoją
- wszędzie słychać krzyki
gryzą, szarpią i wpełzają
nawet pod stoliki,
pani ich nie spuszcza z oka,
upomina… godzi…
Z czasem coraz więcej jedzą
i rosną nad podziw
bawią się i rozwijają
i uczą się tyle,
że z przedszkola wyfruwają
przepiękne motyle.
Komentarze (59)
Świetny ciepły wiersz :)
pozdrawiam Aniu :)
Doskonałe ujęcie rozterek maluchów i starań
pedagogicznych.
ładnie, tez byłam takim motylem moje dzieci też:)
Super:)pozdrawiam serdecznie.
Ja też! Ja też! Ja też chcę tak umieć pisać... :(
bardzo ciepły i sympatyczny przekaz, pozdrawiam
Wiersz na czasie fajny lekki bardzo miło określiłaś
maluszki.
rewelacyjny wiersz. az sie uśmiechnęłam :) pozdrawiam
serdecznie
Dziękuję za komentarz i
pozdrawiam :)
Leki, ciepły wiersz. Serdeczności:))
Bardzo ciekawe porównanie naszych milusińskich. Wiersz
lekki w czytaniu.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Ach te nasze motyle.....Pozdrawiam:)
Super! :-))
Pozdrawiam
Fantastyczny wiersz ta jego szczerość i porównanie z
wylęgiem motyli.Cudowny obraz dnia
codziennego.Pozdrawiam miłej nocy.
;) pozdrawiam i głosik zostawiam +