Skazany na życie
Kolejny dzień zbyt ciężki okazał się,
myśli po raz kolejny przygniotły mnie,
ja nie wiem co robić mam by wkońcu nie
poddać się im,
by wkońcu stanąc ponad nimi
i powiedzieć sobie - wygrałem z nimi.
A póki co siedzę całkiem sam,
pogłębiam smutek i szukam pomocy tam,
gdzie szukać nie powinienem jej.
Biorę w rękę szkło wypełniam jego część
i próbuje utopić je,
ale im bliżej dna jestem tym bardziej
czuję, że to nic nie daje.
Czuję, że przegrywam walkę z nimi,
czuję że znikam i kończę się.
Przygniata mnie własna psychika , własne
myśli,
już sam nie wiem co jest nie tak,
dlaczego dla mnie tak ciężki musiał okazać
się ten świat.
Nowy problem pojawia się tam gdzie
poprzedni znika,
tak cały czas jeden za drugim wciąż goni
mnie,
a ja czuję się jakbym cały czas musiał
uciekać
gdzieś, gdzie i tak znajdzie mnie.
Czuje się jak skazaniec,
bo zostałem z góry skazany na życie,
na życie którego nie moge zmienić
bo wciąż układa sie tak jak ja tego
niechcę.
Dostałem coś co już zaplanowane przez kogoś
jest
i chodź bardzo staram się - nic zmienić nie
mogę,
bo to jest jak jakaś konstrukcja
wprawiona w ruch której zatrzymać się nie
da
i nie da się zmienic jej pokonywanych
dróg.
Ktos mówi ciesz się życiem bo masz je
jedno,
ja mówię:
"jak mogę się cieszyć skoro na samym
starcie przegrałem je,
skoro ktoś już je zaplanował,
zresztą bardzo źle!!!!!."
Czuję, że przestaję żyć,
czuję, że przygniotło całkowiecie mnie
to.
Przestałem marzyć,
a mówią:
" kto przestaje marzyć, ten umiera"
a czy to tak źle??
Chyba raczej nie, a może tam jest lepiej, a
może i nie,
ale napewno już te myśli nie przygniotą
mnie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.