Słowa
Są na wyciągnięcie ręki,
Chwytamy się słów jak brzytwy,
ostatniej deski ratunku.
Podnosimy ręce.
Uplecione z nich liany,
wyciągają ciężar ku górze,
jaki by nie był – gatunkowy,
błahy, czy na sercu,
są takie zakamarki
z rodzącą się niepewnością,
labirynty,
które nie wiemy - dokąd prowadzą.
W tej plątaninie zatraca się sens.
Dostępne szablony nie przystają,
matryce gubią przestrzenie,
wymykają się odpowiedzi,
przeciekają przez palce.
Tworzymy liany krótkie, pierwotne,
podtrzymujące ciągłość zdarzeń.
I nagle ktoś uśmiecha się,
ze zrozumieniem,
bez słów,
bez mrugnięcia oka.
Najcieńsza nitka porozumienia,
jak jedwab,
a z szansą na trwałość.
Już wiem,
że nasze słowa - to czarownice
pędzące na stos,
skazane na samozapłon.
Odpowiedzią jest człowiek.
Komentarze (21)
By starą opowieść na nowo
Powiedzieć, czas zacząć, niestety
"Na początku było słowo,
Na końcu będą gazety..."
Witaj,
po wielu tekstach o słowach ten Twój wydaje się
całkowicie odkrywczy...
Coś w rodzaju; 'U licha! już przeszło 40 lat mówię
prozą, nic o tym nie wiedząc."
Miłej niedzieli.
Serdecznie pozdrawiam.
Oo, a gdzie rymy? Żarcik. Bardzo dobre pisanie. Swoją
drogą to i mi do wiersza ostatniego liany się wkradły
:))
Ponoć na początku było słowo.
Poezja to słowna kanonada.
Miłego-niedzielnego.
Wzajemne porozumienie jest ważne, a słowa są doń
pomostem, msz,
ważne też by były dobrze zrozumiane, nie opacznie,
słowa bowiem mogą być budujące bądź raniące jak
brzytwa, niestety:(
Metafora lian z e słów jakoś nie do końca do mnie
trafia,
chyba w w tym wersie jest literówka -
"Tworzymy lniany krótkie, pierwotne".
Dobrej niedzieli życzę marce.
Z drugiej strony niteczki :)