słup i lampa
kochał się szary słup elektryczny,
w lśniącej jak anioł lampie ulicznej
aż mu iskrzyły izolatory,
gdy oczekiwał świecenia pory
kibić jej smukła, twarz niczym słońce,
a to spojrzenie przenikające...
mruga zmysłowo jak dla poklasku,
by potem zgasnąć o bladym brzasku
lekko tańczyła, wiatr grał melodie
a słup jak wryty daleko od niej
mijały lata i świat się zmienił
i słup i lampę ktoś dzisiaj zmienił
nareszcie razem są blisko siebie,
czekając końca na zimnej glebie...
a ich zużyte ciała ze stali,
wielki piec w hucie w jedność wnet scali.
Komentarze (10)
Świetne...Pozdrawiam.
Fajny wiersz i podoba się bardzo:)pozdrawiam
cieplutko:)
Pięknie zobrazowane, pozdrawiam :)
Zgadzam się z Sotkiem, wiersz jak bajka:)
Miłego wieczoru.
Niby zwykły SŁUP a potrafi inspirować ? Pozdrawiam
Maje-Marc
Odtąd lampa z słupem
w zwoju, jednym drutem....
Z przyjemnością przeczytałam :)
ładnie ująłeś tą nietypową miłość. Wiersz jak bajka:)
Pozdrawiam:)
Marek
witam....twój wiersz, a właściwie jego podmiot
liryczny, zmobilizował mnie do przedstawienia szerszej
publiczności swoich słów..... zapraszam na miłą
zabawę...
pozdrawiam
niby satyra, a chwyta za serce.
bardzo na tak. :)
fajna ballada- przypomina ludzkie życie