Służebnica i karzeł
Byłaś mi wierną służebnicą,
która samotnej dotykała skały,
zimnej i twardej, bez życia.
Brnąłem w to dalej.
Roznieciłaś mi ogień wieczny
w sercu uschłym, nieżywym,
aż poczułem, że karłem jestem.
Jeszcze wczoraj całkiem niebyłym.
I wzburzyłaś mnie pianą morską,
służebnico ma niewinna, wierna,
wszystko dałbym ci dzisiaj za to.
Lecz będąc karłem nieba nie sięgam.
Gdybyś mi jeszcze dodała trochę,
śniegu, rosy i pyłu z wulkanu,
to bym jako wierny karzeł ci służył.
Tak jak ty mi kiedyś, swemu panu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.