Śmierć
Sunę w ciemności
stawiam ostrożnie stopę.
Ach!
Zapadam się w ciemność.
Lecę,Lecę,Lecę...
Wydostać się nie mogę.
Z mej piersi, krzyk się wydobywa.
Straszny, przeraźliwy, zajmujący.
Naglę do sali szpitalnej wracam.
Gdzie odeszłam ze świata żywych.
Lekarze trudzą się, siłują.
I do życia mnie przywracają.
Dusza nieubłagalnie do ciałła wraca.
Choć krzyczę głośno:"Niee! Zostawcie w
spokoju mnie!".
Nagle:"Trach!Buch!"
"Mamy ją!Mamy!" krzyczy lekarz
nieopanowany.
Żyję. Jestem tu.
Co się stało, pamiętam jak przez mgłę...
Ciemność, krzyk, strach.
Zyję lecz zabić się chcę.
Nie chcę tu być. Na celu miałam śmierć.
Ale oni, banda zgredów.
Na głowie mających pełno dredów.
Do życia mnie przywróciła.
Dzięki nim żyję. Dzięki nim, znów jestem
tu.
Nie pozwolę zatriumfować im.
Rękę podnoszę(choć sprawia mi to ból).
Szybkim ruchem wyłączam wszystkie
urządzenia.
Na oczach medyków po raz drugi odchodzę.
A oni trudząc się, do życia próbują
przywrócić.
Na marne.
Pozwoliłam sobie odejść.
Nie żyć, nie pamiętać.
Gdy zadowolona, pędzę tam gdzie teraz
miejsce me.
Słyszę z dołu krzyki.
On, ten co przez niego życie oddałam.
Ten co dla niego zrezygnowałam z życia.
Wrócił, ze łzami.
Opłakując me ciało.
Wrócę tam. Wrócę.
"Ratujcie mnie medycy!!"- myślę.
Lecz już za późno.
Odchodzę.
Na zawsze.
Z niespełnionymi ambicjami.
Ze duszą, skrajnie smutną.
A on tam na dole.
Dalej me ciało opłakuje.
Kochany mój!
Co noc do ciebie przychodzić będę.
I utulać cię do snu.
Jak za dawnych czasów...
Komentarze (1)
O tak, a później czasu nie odwrócisz....i Ci co
opuścili chcieliby wrócic,lecz juz jest za późno...na
wszystko za późno...wiersz przejmujący,bardzo mi się
spodobał...