Śmierć Króla
Skrzypi biały śnieg
Wiatr utkał śnieżne koce
Pod kołami karety lód topnieje
Król zdjął koronę.
Idąc ku Niemu ściągam nakrycie z głowy
Białe czapy patrzą na nas.
Krew splamiła biel,
na to wszystko legł orzeł biały
Skrzypi śnieg nieskazitelny
Po schodach cicho schodzi Anioł.
Blaskiem swym nas otoczył,
Gdy święty Piotr bramę raju otwierał.
Króla oblicze, martwe oblicze.
Dziwne Króla ostatnie tchnienie.
Wszystkie strachy uciekły w popłochu.
Gdy Król ducha wyzionął...
Łzy spłynęły po licach anielskich
Wszyscy Święci zdjęli aureole
Pogrążony w smutku gmin,
Obudził się lunatyk.
A śnieg mienił się w świetle księżyca.
Mróz chwycił ciało
Anioł porwał duszę
Zwinęły się schody niebiańskie.
Lud ocknął się z letargu
Czy to jawa, czy to sen?
A śnieg pruszy nadal...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.