śniegowy
marznąc przebieram w podmuchach
łaskawych muśnięciach dotykach
dłoni ulotnych zwykle
poza zasięgiem percepcji
jeśli odległa nad oceanem
właśnie przeganiasz bałwany
*
na śniegu
przytupuję siąkając czerwonym
i waham się czy sień przestąpić
nos ci wtulić pod pachę z obawą że
rozpłynę się rozpuszczę w ramionach
i popłynę w tym śnie
za daleko z bliska
bez pozwolenia penetrując
lądy wzgórza doliny intymne
przekraczając granice
nieprzynależne przyzwoitości
choćby i kałużą w której
bezwiednie zamaczasz stopy
Komentarze (18)
Mój poeto;) czytam te rozmarzenia bez kilku słów,
ktore mbsz są tu niepotrzebnym dopowiadaniem, a ja
chcę trochę powyobrażać sobie:)
czyli eliminuję:
właśnie
w ramionach
intymne
nieprzynależne przyzwoitości
zaś dodaję sobie słówko:
'być'
choćby i kałużą
w której bezwiednie zamaczasz stopy:)
I taki mi się bardzo podoba. Przepraszam za naruszenie
terytorium;) (wiersza)
Ależ ja lubię takie rozmarzenie,
tak pięknie obrazowane, tylko się delektować:)
Dobrej nocy Poecie Jurkowi życzę.
Ciekawy, pobudza wyobraźnię :) Pozdrawiam serdecznie
+++