Sny
Proszę Pani, tam do czarta,
ja tu siedzę sam, jak kołek;
że gdzieś Pani jest na nartach
wierzę durnie, imć Matołek.
Myśl naiwna tu zwycięża,
że co zjazd, to wyrwirączka.
Nie ma Pani w planach męża -
jeśli tak, to zgon, gorączka.
A przyznaję - Pani Miła -
od szaleństwa mam już krok.
Dzisiaj mi się Pani śniła.
Tak, na deskach, prawy bok.
Ćwiczyliśmy razem slalom -
my oboje na gigancie.
Pani w butach, pełną galą,
proszę Pani. Ja po bandzie.
Pani włosy tak upięte -
ni to warkocz, ni to kok.
Wołasz: "szybciej". Słowa święte,
lecz zadyszka, bo jest smog.
Budzę w moich się realiach,
nie dogonię Pani nart.
Tylko wiatr, porwisty halniak,
tu poradzi - coś jest wart.
Niech wygoni śnieg ze stoku -
Pani powrót to przyspieszy.
O nim śnię na lewym boku
oraz żeby zjazdem zgrzeszyć
z Panią - w Nowym Roku.
Komentarze (18)
Bardzo dobry i sugestywny wiersz :) Pozdrawiam
serdecznie +++
To ci się poszczęściło :)
Piękny sen, świetny zapis.