Sobotnia Góra
Przepraszam, że taki długi. Ale krócej się nie dało.
Za wsią, w lesie już, chatynka
Biedna, stara stała.
A żyła w niej starowinka,
Co trzech synów miała.
Syn najstarszy był żołnierzem,
I bronił granicy.
Wszystkie go kochały szczerze
Panny w okolicy.
Organistą był ten średni
I to rzecz jest znana:
Serce płonęło niejednej,
Gdy grał na organach.
A trzeciego, co krowinę
Miał, spłachetek pola,
Kochała jedna dziewczyna –
Sierota, Mariola.
Lecz dla niego ta Mariola
Była całym światem.
Nie chciał z żadnym się na dolę
Swym zamieniać bratem.
I tak żyli w starej chacie,
Upływały latka,
Aż raz kiedyś tych trzech braci
Odumarła matka.
Każdy płakał, wzdychał, sarkał,
Narzekał i biadał...
We wsi żyła zaś zielarka,
Co tak im powiada:
- Na Sobotniej Górze bije
Źródło wody żywej,
Lecz go strzegą wiedźmy, żmije
I duchy straszliwe.
Gdy ktoś duchów się nie boi,
Pójdzie tam, powróci
I pokropi matkę, to jej
Życie wnet przywróci.
Ale gdy ktoś z prostej drogi
Zboczy choć na mgnienie,
Spadną nań przekleństwa srogie –
Stanie się kamieniem.
Wielu tam się wybierało
Młodych, żądnych czynu,
Ale jeszcze nie słyszałam,
By ktoś wodę przyniósł.
- Żadne duchy złe żołnierza
W pole nie wywiodą.
W tydzień wrócić tu zamierzam
Z czarodziejską wodą –
Rzekł najstarszy. Się pożegnał
I wyruszył śmiało.
Lecz nie wrócił. Widać jednak
Mu się nie udało.
- On nie wróci. Czas się zbierać.
To rzecz oczywista.
Na mnie przyszła kolej teraz –
Mówi organista –
Ja na każdy czar znam pacierz
I to po łacinie.
Z wodą tu powrócę bracie
Zanim tydzień minie.
Kawał chleba wziął na drogę,
Do manierki wino.
Brat powiedział mu „Jedź z Bogiem!”,
Lecz on też zaginął.
No i ten najmłodszy z braci
Został na ostatku
W tak niedawno gwarnej chacie.
Razem z martwą matką.
Biedny chłopak! Matkę stracił,
A to nie dość, bo los
Zabrał także mu dwóch braci.
Został sam z Mariolą.
Więc powiedział do Marioli:
- Kochana nie bolej,
Wrócę, jeśli Bóg pozwoli.
Teraz moja kolej.
Idzie. Uszedł już niemało
Umęczony srodze,
Aż się auto zatrzymało
Tuż przed nim na drodze.
Wyszedł szofer, co na nogach
Miał końskie kopyta.
Czy nie męczy pana droga?
Może podwieźć? – pyta.
- Bóg ci zapłać za twe chęci,
Za szlachetną duszę,
Ale droga trochę kręci,
Ja prosto iść muszę.
Auto w szmatę się zmieniło,
W podarty sagatys,
A tu stoi knajpka miła.
„Dzisiaj piwo gratis!”.
- Oj ochłodziłbym się piwem,
Bo ciężką mam drogę,
Ale to jest niemożliwe,
Wszak zboczyć nie mogę.
Zatem idzie biedak dalej
Śmiertelnie znużony,
A tu TIR na niego wali
I trąbi klaksonem.
Biedny chłopak ręce złożył,
W strachu zamknął oczy,
Szepnął „Chroń mnie Panie Boże!”,
Lecz z drogi nie zboczył.
TIR przejechał bardzo blisko
I popędził dalej,
A przed chłopcem wężowisko
Ogromne na hali.
Inny może miałby stracha
I nie dałby rady,
A on idzie, się nie waha,
Między wstrętne gady.
Raptem gdzieś zniknęły żmije,
On pod wierzbą krzywą
Stoi. Źródło spod niej bije,
Źródło z wodą żywą.
Nabrał wody. No a potem
Zagwizdał wesoło.
A gdy na dół szedł z powrotem
Kropił wodą wkoło.
Gdzie zaś tylko kropla padła
(Czy mi uwierzycie?)
Człek zaklęty w głaz przez diabła
Odzyskiwał życie.
Wrócił chłopiec do wsi swojej.
Znów jest w swojej chacie,
A z nim przyszły ludzi roje,
W tym dwóch jego braci.
Wskrzesił matkę, ludzi wielu
I dokupił roli.
Wiem, bo byłem na weselu
Jego i Marioli.
Komentarze (14)
nieźle wyszła Ci ta fantastyka
Przebrnąłem bezboleśnie.
W dzieciństwie słyszałam podobną bajkę prozą, więc
jasne, że Twoja podoba mi się bardziej. Miłego
wieczoru:)
...brawo!
Śliczna bajka... Pozdrawiam Michale:)
Piękna bajka ze szczęśliwym zakończeniem...Pozdrawiam
Michale :)
Fantadtyczna bajka z madrym przekazem. Pozdrawiam
Michale :)
Bajkowo tu u Ciebie Jastrzu.
Piękna bajka i to wszystko, co z niej wynika.
Dobre przesłanie - a ja z podobaniem.+
Tekst mnie zatrzymał przez swoja gładkość i choć był
dość długi to cierpliwie czekałem na finał. Uwagi po
pierwsze w pierwszym wersie słowo już bym zamienił na
inne bo raczej tam nie pasuje po drugie byś posilił
się na celniejszą sentencję podsumowującą a po trzecie
to rozpisywałeś sie tak o Marioli a w sumie nie
spełniła ona w opowieści jakiejś znaczącej roli.
Wiersz oczywiście na plus i nawet nie dlatego że Cię
lubię. Pozdrawiam z uśmiechem:)))))
Piękna bajka. Tyle optymizmu, mnie to zmotywowało i
już mam postanowienia. Żadnych skoków w bok, idę
prosto do celu!
Dziękuję i pozdrawiam :)
Za co przepraszasz? Znakomity, świetnie się czyta. A
kiepski tekst, to kiepski tekst, bez znaczenia, czy
długi, czy krótki. Ale Ty kiepskich nie piszesz.
To nie jest prosta opowiastka, choć i tak można wiersz
traktować i też jest świetny. Jest tutaj mnóstwo
mądrych refleksji i symboliki. Dla nieco starszych
dzieci powinien być obowiązkowy :)
Pozdrawiam.
Niesamowita jest różnorodność Twoich tekstów.
Przypomniały mi się Gwiezdne Wojny, gdzie aby uratować
żonę Anakin przeszedł na ciemną stroną mocy. Ciekawe,
czy syn, aby wskrzesić matkę też by tak zrobił. To na
marginesie, bo wierszyk uroczy i z dobrą puentą, żeby
nie zbaczać z prostej drogi.
Pozdrawiam
świetne i gigantycznie się czyta
i nie zbacza podczas myślami gdzie indziej
bardzo fajnie się czyta tę historię z happy endem.
Szkoda, że źródło żywej wody wyschło...